niedziela, 20 sierpnia 2017

Nie taki Woodstock brudny, jak go malują

Witam po dłuższej przerwie, spowodowanej wyjazdem. Wakacje jak dotąd minęły mi bardzo dobrze - lipiec poświęciłam na zalatwianie różnych spraw oraz naukę, a sierpień na odpoczynek. Na początku miesiąca odwiedziłam Lubego i przy okazji pojechaliśmy na Woodstock- on już któryś raz z kolei (do Kostrzyna ma niedaleko, szczęściarz), a ja dopiero pierwszy. I było cudownie. Całkowicie inaczej, niż uważają niektórzy.


Zewsząd słyszy się: Brudstock śmierdzi i jest pełen narkomanów, ludzie tarzają się w błocie i mają wszy, nie jedź tam bo Cię zgwałcą, pobiją, okradną, zgubisz się w tłumie i w ogóle obudzisz gdzieś w lesie bez nerki. Rodzice nasłuchają się i naczytają różnych bzdur, i te bzdury usiłują wbić do głowy swoim "zbuntowanym, popieprzonym" dzieciom w nadziei, że te w końcu przestaną im truć o wyjazd na "najbardziej obskurny festiwal świata". A dzieci nie słuchają i nadal jeżdżą, tańczą w deszczu, wpadają w pogo pod sceną, machają wielkimi flagami i z jeszcze większymi uśmiechami na twarzy pozdrawiają blade z przerażenia matki i czerwonych ze złości ojców.

Czy naprawdę jest tak, jak usiłuje się wmówić ludziom?
Nie, nie i jeszcze raz nie. Woodstock to nie jest melina pod chmurką. To nie zjazd ćpunów pozostawionych samym sobie. Nieprawdą jest, że wszyscy chodzą brudni. Tutaj nie przyjeżdża się, żeby przeprowadzić zamach czy tłuc się z kimś bez powodu. No ale oczywiście lepiej bezmyślnie powtarzać to co inni plotą, zamiast zainteresować się tematem. Tak to jest, jeśli ktoś wypowiada się na temat, na który nie ma pojęcia. Jestem pewna że wiele osób powtarza te głupoty z zazdrości, bo sami nigdy nie mieli okazji tam być i wstydzą się przyznać, że też chcieliby poszaleć przy muzyce. A może i nawet wytaplać w błocie. Naprawdę ktoś wierzy w to, co o Woodstocku się mówi? W każdym razie nikt nie powinien wyrażać opinii o tym festiwalu, nie widząc na własne oczy jak tam jest naprawdę.


A co ja zobaczyłam na własne oczy? Coś po prostu przewspaniałego. Zobaczyłam masę uśmiechniętych ludzi, którzy mijając Cię, zbijają z Tobą piątkę. Wariatów zarażających uśmiechem, z transparentami i flagami, gitarami, harmonijkami, starszych i młodszych, w glanach i w trampkach. Tutaj nikt nie myśli o robieniu innym krzywdy, nie ma niepotrzebnych sporów czy napięć. Tu jest miejsce dla każdego, nue musisz nikogo udawać. Czuj się wolny, bądź sobą. Nie ma opcji, że nie będziesz 'pasować' i przekonalam się o tym na własnej skórze. Sama bałam się, że będę w jakiś sposób odstawać, że to wstyd nie znać wszystkich występujących zespołów czy tekstów piosenek. Otóż nie. Tutaj właśnie poznaje się nowych wykonawców, tutaj się szaleje i tańczy. Nawet do czegoś, czego nie znasz, albo nawet i nie lubisz (!). Sama skakałam na koncercie HEY, mimo że za nimi nie przepadam. Ta cudowna, niepowtarzalna atmosfera sprawia, że nie da się ustać w miejscu.


Po co zatem mówi się o tym festiwalu tyle złego? Dla niektórych widocznie niepojęte jest to, że możesz się bawić razem z ludźmi o innych poglądach niż twoje. Że jest na świecie takie miejsce, gdzie możesz być bezkarnie sobą. Możesz się wyszaleć, odstresować, pozwalasz sobie na to czego nie robisz na co dzień. Zrywasz maskę ułożonego nudziarza-sztywniaka i stajesz się uśmiechniętym człowiekiem. Chociaż na te parę dni.


Może by tak, zamiast po raz kolejny powtarzać to, co usiłują wbić do głowy fałszywe media, przyjechać do Kostrzyna i poczuć się wolnym?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz